Witaj!
Robiłem przejście gdzieś w grudniu 98 lub 99 i wtedy gdzieś już uszy miałem obite niejasnymi wieściami, że robimy kolejne powtórzenie. Droga ma trudności "konserwatywne V" i jest wymagająca, jak większość dróg J.Wolfa z Tatr Zachodnich. Najtrudniejszy jest wyciąg, którym przechodzi się dolne spiętrzenie - wspólny z drogą "Bez ale". O ile pamiętam, ten odcinek może mógłby mieć V+. Później trudności trzymają jeszcze aż do końca spiętrzenia Kazalnicy, czyli długo... Wspinanie piękne. Na tyle, że chętnie wybrałbym się tam jeszcze raz.
Jak teraz, w 2007 roku czytam, najpierw o rzekomym 2 przejściu, a potem o "przejściu klasycznym", to nie chce mi się wierzyć, że chodzi o tą samą drogę...
Sokol, niewątpliwie słusznie napisałeś, iż "może nieco wybiegłem przed orkiestrę zaczynając wątek i nazywając ich przejście drugim". Nie gniewaj się, moja reakcja wynikła stąd, że po prostu na początku pytasz "chłopaków", czy zrobili "2 przejście" (bez wątpliwości), przez co jakoś tę "drugość" eksponujesz. Zaś chwilę dalej piszesz, że "kolejność przejścia nie jest istotna tylko sam jego fakt". Nieważne.
Jak więc widzisz, droga ma już całkiem sporo przejść (w skali Giewontu rzecz jasna). Nie zmienia to oczywiście faktu, że pozostaje tak samo długa i identycznie trudna... W ogóle, jak podejdzie się, najlepiej w szarówce, pod ścianę Długiego Giewontu, to widok robi porażające wrażenie: ściana wydaje się olbrzymia, bardzo stroma i nieprzystępna. Dopiero, gdy się w nią wbije, widać słabsze miejsca i mniejsze nachylenie. Ale i tak jest to kawał (600 m) zimowego wspinania. "Bez ale"...
Pozdrowienia,
Peresada.