Ja chodzę tak jak mi jest wygodnie. Jak wychodze na Mnicha o 8 to szpej mam schowany , plecak i tak pod scianą zostawiam. Jak wychodzę na Mięgusza o 5 rano to linę mam na plecach, bo nie lubię prowadzić z plecakiem .
Róbta co chceta. Generalnie jak kogoś widze ze szpejem na wierzchu to nie uznaje go od razu za buraka .
A teraz wydarzenie z parkingu pod Tofaną di Rozes : Około 7 rano na parking przyjeżdża piątka Japończyków. Wywalają cały szpej i podziwiają przez chwilę ściany Tofany. Dziwi mnie fakt, że zatrzymują się na parkingu przy szosie a nie podjeżdżają pod schronisko Dibona, auta nie mają najgorszego. Zaczynają sie szpeić : ubierają kaski , uprzęże , niektórzy przypinają sobie ekspresów troche . Uśmiech z ust nie znika. Robią sobie grupowe zdjęcie i niektórzy w tych uprzężach i kaskach zaczynają podchodzić pod ścianę ( conajmniej 1,5 godziny ). Lampa tego dnia zapowiadała się doskonała ( i była). Miałem niezły ubaw obserwując Japończyków , ale patrząc na ich rozentuzjowane twarze nie pomyślałem przez chwilę, że są burakami. Widać, że będą mieli ze wspinania niezłą frajdę czego i Wam wszystkim życze.
pozdrawiam
Tedy