Piotrze, masz rację o tyle, że rzeczywiście w ostatnich latach słowaccy filance wyrażnie zaostrzyli kurs i są bardziej upierdliwi niż kiedyś. Zauważ jednak, że mój krótki i dość pobieżny wywód dotyczył czasów raczej od współczesności odległych. A i nadal jest tak, że wystarczy filancowi machnąć klubową legitymacją (lubią sprawdzić czy są opłacone aktualne składki) i sprawa jest klarowna. Czasem bardziej dociekliwi chcą, żeby pokazać im dowód, że wybierasz się na wspinaczkę (lub z niej wracasz) tzn. chcą, zebyś miał ze sobą "nejake horolezeke pribory" i tu zadawala ich kask i np. buty do wspinania. Oczywiście zupełnie inaczej jest kiedy spotkanie z filancem odbywa się w ścisłym rezerwacie. Nie znam takiej sytuacji z autopsji mimo, że działałem w zakazanych rejonach wielokrotnie, choć zgaduję, że nie byłoby miło.