P@weł, albo bardzo rzadko używasz tego młotka albo trafiłeś na wyjątkowo nieśmiertelny egzemplarz ;)
300 zł to dużo jak na moją studencką kieszeń. Jednak używanie młotków niewspinaczkowych uważam za niewygodne, niebezpieczne i... drogie! Ja swój młotek pożyczony z warsztatu (więc, zakładam że kosztował więcej niż 20 zł.) wykończyłam na trzeciej drodze. Robiąc kilkanaście dróg w sezonie (a sezony mamy w ciągu roku dwa...) kosztowałoby mnie to znacznie więcej niż 300 zł.
Co do haczenia - jeszcze nie próbowałam, ale na pewno kiedyś spróbuję. A że młotka się nie kupuje co miesiąc, bo się nie wymydla, to wolę od razu kupić taki, który będzie mi mógł służyć również do tego.
A co do niebezpieczeństw - zerwanie integralności trzonka z częścią właściwą młotka jest tym samym, co próba trafienia w głowę swego asekurującego kamieniem. Zdecydowanie not cool.
Jak dla mnie za wspinaczkowym młotkiem przemawia jeszcze jeden argument: są lżejsze. A dupsko mam wystarczająco ciężkie, by nie chcieć go dodatkowo dociążać.
Pozdrawiam! :)