McAron Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> > Możesz wyjaśnić dlaczego? Wygląda na to,
> że
> > czegoś nie wiem (?).
>
> Pytałeś na żarty, więc i ja odpisałem dla
> jaj.
Cóż, ewidentnie nie radzę sobie bez emotikonów.
> A na serio, po wzmiankowanej serii zjazdów
> doszedłem do wniosku, że przydałoby się
> wydłużyć zasięg o jakieś 3 metry, ze względu
> na typowe odległości między punktami kotwienia
> na włoskich "sentiero attrezzato", czyli
> ferratach nieprzeznaczonych do azerowania (bez
> klamer i innego żelastwa - założenie jest
> takie, że wspinasz się po skale sam, a żelastwo
> jest tylko do asekuracji). Nam często brakowało
> właśnie 2-3 metrów do następnego punktu.
> Uważam też, że przy takiej gęstości kotew,
> jaka jest na trudniejszych odcinkach tego typu
> ferrat, stosowanie dłuższej liny byłoby
> niepraktyczne. Po pierwsze, liny używa się
> raczej w drodze wyjątku, więc powinna być lekka
> i przez większość czasu zalegać w plecaku. Po
> drugie, operacje z jej użyciem powinny być
> bardzo sprawne i szybkie, lina nie powinna się
> chłamić przy wielokrotnym przeciąganiu między
> kotwami, a przy odcinkach dłuższych niż 20
> metrów trochę się już zaczyna plątać i
> skręcać. Jest też ważne (dla szybkości i
> bezpieczeństwa), żeby partnera mieć cały czas
> w zasięgu wzroku i słuchu, oraz żeby ewentualny
> kamień strącony przez jednego z partnerów nie
> zdążył się zanadto rozpędzić przed
> trafieniem w drugiego. Wreszcie, długość zjazdu
> i jednocześnie odległość między partnerami
> nie powinna być większa, niż zasięg dobrego
> widzenia czołówki. Dobrze jest też widzieć
> kotwę, z której się zjeżdżało, przy
> ściąganiu liny. Takie zjazdy z ferraty nie mają
> wiele wspólnego z wycofem z drogi wspinaczkowej,
> więc i taktyka znacząco inna - nie warto
> używać prusików ani nawet węzłów na końcach
> liny, bo to tylko marnuje czas.
Tę część biorę z przymrużeniem oka ze względu na część pierwszą :).