Sam od wielu lat byłem zwolennikiem butów z wysoką cholewką. Natomiast od roku używam w Tatrach tylko niskich butów (nie licząc zimy). Muszę przyznać, że bałem się w nich wychodzić na podejścia, ale już następnego dnia pozwalałem sobie na bieganie z plecakiem po szlakach i ścieżkach podejściowych. Zdarzyło mi się kilka razy postawić źle stopę tak, iż wykręcała się w nienaturalny sposób i obciążałem ją całym ciężarem ciała. Efekt był zawsze taki sam: ból w kostce znikający po kilkunastu sekundach i można biec dalej. Wniosek jest prosty: to co chroni przed uszkodzeniem stawu skokowego to nie jest wysoka cholewka ale porządne (podkreślam porządne, a nie kilkuminutowe) rozgrzanie mięśni i stawów.
Uważam, że przy wyborze podejściówek należy zwracać uwagę na podeszwę, która zapewni tarcie i na wygodę. Sam używam salomonów exit aero, które w niczym nie przypominają topowych modeli podejściówek wykonanych z cordury, kevlarów vibramów i całej masy wynalazków. Wręcz przeciwnie - góra składa się głównie z siatki, która zapewnia świetną wentylację, a podeszwa jest bardzo cieniutka (conta grip) ale zapewnia rewelacyjne tarcie. Używam ich od 3 lat do chodzenia po mieście a od roku również w górach i myślę, że jeszcze długo pociągną.
Spokojnie nadają się również do łatwych wspinaczek i przejść graniowych. Zdarzało mi się używać ich w takich sytuacjach, mimo że w plecaku niosłem buty wspinaczkowe.