A propos opowiesci. To kiedys mojego kolegi ojciec zabral nas na zawody szybowcowe do Niemiec. Mialem lat 13. Tam zaopiekowal sie nami taki starszy pan. Zadbany. Mial ladna fure. Jezdzil i pokazywal nam okolice Frankfurtu. Kupowal lody. Tak sie czulem nie swojo i mowie do kumpla: Ty Wojtek cos mi sie zdaje, ze Hans cos bedzie chcial ze te lody i pewnie to cos to nasze dupska. Zaraz nas zawiezie do lasku i da nam innego Loda do sprobowania." Wojtek sie z lekka przerazil i zamilk. Siedzial jak slup soli w tym Mercu a jak w koncu dojechalismy na lotnisko to unikal wszelkich kontaktow z tym Niemcem. Koles sie szybko zorietowal, ze go unikamy i wkoncu przez tlumacza dowiedzial sie dlaczego od niego stronimy.
Smiechu bylo co nie miara. Wojtek powiedzial ze jestem debilem. Okazalo sie ze Niemiaszek byl pilotem bombowca w 1939. Byl ranny na froncie wschodnim. Mial wyrzuty sumienia. Chcial jakos zadosc uczynic za to co robil gdy mial lat 20. Pokazal nam dosc ciekawy album z lat mlodosci i cos tam opowiadal. Bylo to dawno wiec nie pamietam co. Wojtek zas powiedzial, ze nie bedzie mnie nigdy sluchal.