Nawołuję o przywrócenie dobrego obyczaju i zerwanie z tradycją niezasłużonych bluźnierstw oraz potwarzy.
Być może działalność pana Coghena może na niektórych facjatach wywoływać uśmieszek politowania, szczególnie wówczas, gdy niektóre głowy dostrzegają komizm w z całą powagą prowadzonym ratownictwie pośród mikrych wapieni Rzędkowic bądź Podlesic, lecz pragnąłbym, byśmy wskutek tych złośliwych prychnięć nigdy nie doznali uszczerbku z braku owej fachowej (a jakże) pomocy.
Może tu na Forum w modzie jest przekonanie o własnej niezniszczalności - gorzej już weryfikować owe pyszne sądy kuśtykając z połamaną nogą (odpukać w niemalowane). W tym kontekście lepiej może byłoby pomknąć profesjonalnie zaopatrzonym na pokładzie quada, landa, bądź w razie konieczności śmigłem w otoczeniu ludzi stwarzających poczucie bezpieczeństwa.
To wspomniane przeze mnie przekonanie o własnej niezniszczalności połączone z niechęcią do wzywania pomocy dość znanym jest syndromem pośród braci taternickiej, zwłaszcza młodszej wiekiem. W odpowiednio stworzonych warunkach można się od TOPRowców nasłuchać jak to zbyt dumni w opałach siedzieli w ścianie póty, póki nie dojrzeli tak mocno, że siły nie mieli, aby choćby pisnąć o ratunek. Na szczęście ratownicza robota odbywa się podług zdrowej rutyny i nie wstrzyma jej szczekanie wszelakich szczeniąt z przerosłymi ambicjami.
W tym zaś wątku znamienne jest to, że oto gimnazjalista spadł ze skałki, bo nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia. Ściągnął go GOPR - podejrzewam, że dość błyskawicznie. Ciekawe ile by musiał czekać na sanitariuszy pogotowia z noszami.