A oto ciag dalszy, specjalnie dla czytelnikow forum,
Stefan Starosta to szczuply w barach, szeroki w talii, z czerwonymi oczami, nie pierwszej mlodosci mezczyzna.
Siadamy przy stoliku, Starosta rozlewa denaturat do koniakowek.
-mow mi Stef.
czuje sie zaszczycona...
-z oliwka czy z lodem , pyta tonem swiatowego mezczyzny
patrze mu w oczy, w ktore tak czesto zagladala smierc. Chce zapytac jak bylo wtedy na plycie ale boje sie ze porusze bardzo wrazliwa strune w duszy tego twardego czlowieka.
Wielokrotnie żegnałem się z życiem - mówi Stef ze spokojem rutyniarza. - Kiedy wiszę gdzieś w górze, często muszę zdecydować, czy iść dalej, czy odpuścić. Najczęściej idę. I tak bylo wtedy na wielkiej plycie zeszlej zimy.
Nie wierze wlasnym uszom, a wiec bede pierwsza ktorej ten nadczlowiek zwierzy sie z najczarniejszych minut swojego zycia.
-jest pan niesamowity – wyrywa mi sie.
-taaak, to lubie, - kladzie mi reke na kolanie.
Przeszywa mnie dreszcz, poprawiam sie na fotelu.
-prosze, niech pan mowi dalej.
-juz po 2 metrach zjazdu z wiaderkiem kitu u pasa poczulem ze cos nie w porzadku, lina zjazdowa zaczynala dawac luz, mimo ze na pierwszych metrach zawsze zjezdzam wolno, posuwalem sie skokami, ktore powodowaly blokowanie przyzadu na linie asekuracyjnej. Nagle szarpniecie uswiadomilo mi ze polecialem jakies piec metrow, gwaltownie sie zatrzymujac. Z gory posypalo sie pare cegiel. Fala adrenaliny zalala mi oczy. Zeby odciazyc zablokowane przyzady wcisnalem zgrabiale z zimna rece w pozioma szczeline wielkiej plyty, w tym miejscu wolna od kitu. I to uratowalo mi zycie. Za chwile z wielkim swistem przelecial mi za plecami kawal komina na ktorym zamotana byla moja poreczowka, ze szczatkami muru ktory na chwile zatrzymal moj upadek pozwalajac zakotwiczyc sie rekami w szczelinie.
To koniec- przebieglo mi przez mysl jak blyskawica. Poczulem bulgotanie w jelitach i rownoczescie potezne szarpniecie prawie wylamalo mi palce. Nieludzkim wysilkiem udalo mi sie wytrzymac pare sekund ktore potrzebowaly resztki komina zeby wykruszyc sie z petli. Zapadla cisza, tylko wiatr wyl potepienczo w szczelinach plyty. Pozniej opowiadano mi ze dwie osoby na dole stracily w tym momencie przytomnosc. No tak, ale oni nigdy nie mogli za duzo wypic. Brazowa masa sciekala mi po nogawkach, odrywajac sie od butow dlugimi smugami ktore porywal wiatr. Mam nadzieje kurwa_ze to kit, pomyslalem.
*******************************
co bylo dalej, co zrobi Spider-men, pojdzie po plytach w gore, czy zdecyduje sie na morderczy trawers z przewinieciem na sciane wiezowca na ktorej sa okna??
czytajcie nastempne wydanie tej gazety!!!