Twoje argumenty są powtórzeniem tego co głoszą piewcy pseudo-praw człowieka. Mianowicie pewna grupa (geje, transwestyci, niepełnosprawni, kolorowi itd.) ma być uprzywilejowana, należy ją wspomagać lub przynajmniej wyrównać jej szanse - bo
z powodu jakiejś dysfunkcji czy upośledzenia cierpią i nie mogą się spełniać w życiu.
Powodem może być również ochrona przed - wyimaginowanym lub nie - złym nastawieniem społeczeństwa, bądź też swoiste pojmowanie sprawiedliwości dziejowej - bo cierpieli lub byli szykanowani niegdyś - jak np. Murzyni.
Często ma to polegać na dostarczeniu środków do realizacji ich "życiowego spełnienia", których są pozbawieni z urodzenia a bez których cierpią - np. homoseksualiści nie mogą mieć dzieci więc umożliwiajmy im adopcję, osobom z zespołem Downa brakuje IQ więc może przyjmijmy je na studia (patrz film) lub zobowiążmy pracodawców do ich zatrudniania.
Przy czym argumentacja jest równie sentymentalno-czułostkowa jak Twoja.
Czyli, że są to osoby twórcze, potrafią odczuwać miłość i przyjaźń, są równie ciepli
i mili jak normalni, ich życie mogłoby być szczęśliwe i spełnione itd.
Mam nadzieję, że widać do jakich absurdów prowadzi takie pojmowanie równości.
Czy rozwijać dalej?
W każdym razie nie chodzi tu o żadne zamykanie w gettach. Jestem za darwinizmem społecznym. Jeśli jakiś Down jest w stanie znaleźć się na rynku pracy, skończyć studia, znaleźć kobietę chcącą odbywać z nim stosunki seksualne* (coś takiego mogło zrodzić się tylko w głowie Hiszpana, zapaterysty i zapewne geja - mówię o filmie) to proszę bardzo. Na szczęście bez protekcji, "forów" które chce dawać im "postępowe" społeczeństwo to niemożliwe.
P.S.
Po zastanowieniu:
*) jest tu pewien problem granicy wolności
Zmieniany 4 raz(y). Ostatnia zmiana 2010-12-29 15:01 przez martahr.