seler Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> "„ Naruszenie zasad socjalistycznego
> egalitaryzmu może dać podstawę do uznania
> odpowiedniej klauzuli umownej za sprzeczną z
> zasadami współżycia społecznego „""
>
> To pisał Jedyny Prawdziwy Solidarnościowiec w
> swej pracy doktorskiej z PRAWA, opierając swa
> wnikliwa analizę o dzieła Lenina.
> A może gdzieś odważnie potępiał leninizm w
> swym dziele tylko nikt tego nie dostrzegł...
> oświeć mnie proszę, gdzie
> magdalenkowo-okrągłostołowy doktor
> komunistycznego prawa wykazał się
> nie-oportunistyczną postawą w swym wiekopomnym
> dziele
Spoko-spoko! "Solidarność" była i jest egalitarystyczna, przynajmniej
na poziomie głoszonych pogladów. Więc tutaj nie ma takiej dużej
sprzeczności.
Co do odwołań do W.I. Lenina, to było to wtedy dość powszechne, choć
nie wszyscy traktowali to poważnie. Nawet w pracach z fizyki dobrze
było dorzucić odwołanie do "tezy Lenina o niewyczerpalnosci elektronu" :)
Po części, żeby zadowolić odpowiednie czynniki, a po części dla żartu...
Nie wiem dokładnie jak to było w tzw. "naukach humanistycznych", ale jeśli
chodzi o nauki ścisłe to w zasadzie już mniej-więcej od "środkowego Gierka"
takie wstawki nie były potrzebne - można się było bez tego spokojnie
obejść. W naukach "humanistycznych" napewno było dużo gorzej, zresztą
uważam że do dizsiaj nie jest z tam najlepiej, choć objawy są innego rodzaju.
Prawdopdobnie dużo gorzej było w okolicach 1950, ale tego okresu
nie znam z osobistych obserwacji.
Trzeba jednak pamiętać, że działała spora "bezwładność mentalna" w tej dziedzinie.
Moim zdaniem wielką i niedoceniona rolę w tym względzie spełnił KOR i przełom mentalny
zaczął się dzięki nim, właśnie w okresie środkowego Gierka. Działalność KORu
pokazała eksperymentalnie, że mimo jawnej opozycji nic specjalnego się nie dzieje.
Dzisiaj niestety tego się na ogół nie rozumie, a po KORze jeździ jak po burej suce...
Starsze pokolenie, przedwojenne, jeszcze za Gierka, bało się więcej niżby należało.
Pamiętam takie wydarzenie z moich czasów studenckich (późny Gierek):
odbywały się wtedy wybory, a ja z kolega mieszkałem na tzw. "stancji" u "porzadnej
krakowskiej rodziny", bardzo oczywiście "antykomunistycznej".
Ponieważ w dniu wyborów nie wychodziliśmy z domu, nasi gospodarze przyszli nas
delikatnie zapytać, czy byliśmy już głosować. Na nasze stwierdzenie, że przecież
nie będziemy brac udziału w tej szopce dostalismy obszerny opis ewentualnych konsekwencji
jakie mogą nas z tego powodu czekać i naciski, żeby jednak iść głosować, bo to i tak nic nie
pomoże, a kłopoty będą... Wyraźnie jednak dało się wyczuć, że gospodarze nie tyle o nas
się martwili, tylko raczej obawiali się, że i oni moga ucierpieć za "trzymanie wywrotowców".
Była to ewidentna bzdura, ale oni w to mocno wierzyli, mając wczesniejsze doświadczenia
stalinowskie. Tak że problem ten rozwiazalismy połowicznie, wychodząc na piwo, a gospodarzy
oszukując, że idziemy jednak głosować. Oczywiście żadnych konsekwencji nie było.
Osobiście nie uważam jednak, zeby do tych ludzi nalezało mieć z tego powodu jakiekolwiek zarzuty (poza ewentualnym zarzutem słabego kontaktu z rzeczywistością).