Stanisław Lem
Artykuł pt. "Imperializm na Marsie":
Autorzy amerykańskich Sc-Fc traktują elementy otaczającej ich
kapitalistycznej rzeczywistości jako po wiek wieków dane, stałe i niezmienne.
Jednym z takich świętych, nienaruszalnych tabu jest własność prywatna, tak tedy
podnoszą ją do rangi absolutu i rzutują w najdalszą przyszłość, na jej
podstawach usiłując wznosić swoje wymarzone utopie. Wynik tego eksperymentu już
nie zależy od nich i jest całkowicie jednoznaczny: otrzymujemy w taki sposób
obłędne, przerażające, makabryczne wizje, a dzieje się tak dlatego, ponieważ
egzystujący w stadium agonalnym imperializm nie ma przed sobą żadnych w ogóle
dróg rozwoju i przedłużenie w przyszłość jego stosunków społecznych prowadzi do
nikąd. To stwierdzenie jest jednakowo ważne dla opowieści artystycznie
najgorszych i najlepszych, tyle, że najgorsze są bardziej sprzeczne
wewnętrznie, nielogiczne i zakłamane, lecz piętno rzeczywistości wyciska się
nieubłaganie również i na nich, albowiem pisarz nie może wyjść poza
społeczeństwo i tworzyć w oderwaniu od nurtujących je problemów; jeśliby tak
uczynił, to nie powstanie ani dobra literatura ani zła, ale żadna. W takich
warunkach w ogóle nie można by pisać. Na przykładzie amerykańskiej fantastyki
naukowej dostrzegamy, że przyjmując jako założenia kapitalistycznym stosunki
produkcji i własności nie sposób stworzyć godnej człowieka perspektywy
przyszłości świata. Całkowicie odmiennie rzecz przedstawia się w
społeczeństwie, budującym socjalizm. Z niego wszystkie drogi prowadzą w
przyszłość i dlatego przed pisarzem - twórcą fantastyki naukowej otwierają się
tu oszałamiające swym bogactwem horyzonty. Gdy jednak pisarz stara się być
głuchy na głos konieczności historycznej i los klasy rządzącej państwa
imperialistycznego utożsamia z losem ludzkości, pojawiają się obrazy walczących
ze sobą planet, martwych, zrytych kraterami bombowych grobów, zboczeń
seksualnych na wszystkich możliwych światach, obrazy społeczeństwa rządzonego
terrorem i przekupstwem przed którego potwornością zbawić może tylko ucieczka w
obłęd lub śmierć... Ale to przecież nie jest wcale fantazja, to przecież znowu -
jeszcze raz - dzisiejsza Ameryka... i czy nie miałem racji, mówiąc o realnych
treściach fantastyki naukowej.
Artykuł ukazał się w "ŻYCIU LITERACKIM"" w 1953 roku.