Po niewątpliwie głębokim przemyśleniu "Starosta" wydał w mojej sprawie jedynie słuszne, prawomocne orzeczenie: jestem mianowicie obrońcą zbrodniarzy komunistycznych. Najpierw kwestia formalna. Świat, w którym funkcjonują jedynie prokuratorzy, przy kompletnym braku obrońców, jest burleską. Powiedzmy więc, że w trosce o równowagę podjąłem się tej roli. Kogóż przyszło mi więc bronić z narażeniem własnego dobrego imienia? Otóż nie żadnych Dzierżyńskich, Beriów, Lukxemburgów, Wasilewskich, Ochabów etc. etc. ale Michała J, Marka P, Tadeusza N (czeka na razie na liście rezerwowych - chwilowo zapomniany), Tadeusza E. (w identycznej sytuacji jak poprzednik).
Pierwszy z nich, świetny wspinacz, alpinista, naczelnik Grupy. intelektualista, pisarz, scenarzysta. Członek KC PZPR w czasach, w których do tych godności dochodzili już tylko ludzie autentycznie wartościowi.
Następny to chatar, ratownik (ponad 100 wypraw) zmuszony do raczej towarzyskich kontaktów z wopistami z racji pracy na samej granicy. Szczęście. że nie zastąpiono Go jakimś podstawionym figurantem.
Kolejny, jeszcze nie zaatakowany, ale z perspektywami, pracownik aparatu szczebla wojewódzkiego na stanowisku Kierownika Wydz. Ekonomicznego. Decydujący głos w sprawie obsady stanowisk nomenklaturowych w województwie.
Współautor podręcznika wspinaczkowego, alpinista - uczestnik akcji ratunkowej na nordwandzie Eigeru po Longhiego i Cortiego. Mój niezapomniany partner górski. (Fakt, że nie żyje- to zapewne tłumaczy amnestię - teraz na to wpadłem).
I w końcu ostatni - taternik, naczelnik Grupy, zamordowany przez kolegę ratownika, członek PZPR.
To lista zbrodniarzy których staram się ochronić przed bezprzykładnymi atakami ludzi chorych, chorych na kaczyzm. "Prokuratorom" nie pomoże prymitywny i prostacki sposób konwersacji. Klnę bowiem równie wykwintnie - radzę nie sprawdzac.
Na zakończenie pragnę przypomnieć co niektórym, że moje postanowienie o nie podejmowaniu dyskusji z kutasami jest w dalszy ciągu obowiązujące.