owszem, spłyciłem nieco temat.
ale zwróć uwagę, Bobie (to taka forma grzecznościowa, rozumiem?), że najbardziej dumni jesteśmy z pospolitego ruszenia i ciągle żyjemy wspomnieniami o nim: grunwald...wiedeń...radzymin...warszawa. a to jest chore, bo potrafimy zginąc dla ojczyzny, ale żyć w niej i dla niej? z tym nieco trudniej... uczciwie ciągle nie umiemy, bo wstyd i trzeba wyjechać. tam wstydu nie ma.
co do planu filmu, to zakładam, że w punktach 3 i 4 znalazły by się jednostki wybitne, choćby takie jak w selerowym poście (heh, "selerowy post", ciekawe, to pewnie jakaś dieta). natomiast dzisiaj, ze względu - chociażby - na swój nie do końca polski rodowód, były by pewnie przez nas tępione; kopernik, oprócz tego że była kobietą, to jej babka służyła pewnie w wehrmachcie. skłodowska to ladacznica. a chopin? toć to pókrwi francuz!
kupą mości panowie, a jednostkę odmienną stłamsić. i to smuci.
no, chyba że tyran, czy inny polityk silnej ręki. wtedy - szacunek!
ps. chociaż, pojawiła się iskierka nadziei: małysz. i nawet nie szkodzi że augsburg-ewangelik! to jest budujące.
(hmmmm.... a jakby był żydem?)
no ale wiadomo, jeden małysz jaskółki nie uczyni. czy jakoś tak.