Wędka - jako wspinanie z górną asekuracją - dla mnie jest tym, od czego zaczynałem wspinanie i co ciągle lubię. Oczywiście różne są odmiany i "style wędkowania". Wówczas, gdy miało się jedną linę, uprząż i taśmę, dwa karabinki i ósemkę na siedmiu chętnych, a z pięknych płyt nie wystawały jeszcze pręty z drutu, wędka była czymś naturalnym. Tzw. "sportowa wędka" była stylem wysoko cenionym - oczywiście rzecz polegała na tym, że lina - jak w każym innym stylu wspinaczki klas. - używana była tylko do asekuracji. Komenda BLOK - oznaczała koniec wspinania i szansę dla następnego. To uz sa ne vrati, można tylko sobie sentymentalnie powspominać...
My zaczęliśmy wspinać się w ten sposób intuicyjnie - sami naturalnie uznając, że skoro ktoś ma blok, to znaczy, że nie może dalej i musi iść następny. Oczywiście takie przejście jest zupełnie innym dokonaniem, niż to, co jest powszechne dzisiaj i na co patrzę z lekka odrazą, czyli permanentne wiszenie w kluczowych miejscach, "zajeżdżanie" dróg z ruchami wyuczonymi na pamięć.
Wtedy w skałach oprócz naszej grupy przeważnie nie było nikogo. Popularyzacja wspinania i silna "tendencja wędkowa" - niespotykana w takiej skali choćby u braci Słowaków i Czechów - sprawiła, że dziś taki Lechwor, Zjazdowa, Abazy, czy inne Kaskady wyglądają w słoneczny wiosenny dzień jak choinki obwieszone "ozdobami". Ale to już temat na inny wątek. Może ktoś dopowie jeszcze coś ciekawego o "sportowej wędce" i nie tylko ?