Raczej na wedce zadnej jak robak nie chcialbym ciagle wisiec... Wolalbym sam poprowadzic jakies latwiejsze drogi, pobawic sie troche tym wszystkim i miec radoche, ze gdzies doszedlem. A nie swirowac, ze ktos mnie prawie wciagnal na gore jakims pieprzonym wedzidlem ;) Chociaz szalec tez pewnie nie bede od razu na jakis drogach - nie powalilo mnie jeszcze konkretnie, zeby sie szarpac na jakies trudne drogi i nabawic jakichs kontuzji. Ja juz sobie niezle zebra pocharatalem na kursie zimowym wysokogorskim, jak trenowalismy zjazdy i hamowanie czekanem.
--
ml