utopia inzynierii spolecznej? wydaje mi sie, ze inzynierie spoleczna zaczeli pierwsi amerykanie, akcje afirmacyjne etc...
spisku wciaz nie widze. wobec otwarcie hegemonistycznej ameryki (to nie krytyka z pozycji wojujacego marksizmu, tylko stwierdzenie faktu), ktora jakis czas temu zatracila proporcje miedzy wlasnym interesem a wyzszymi ideami, zachlannych i ekspansywnych chin, wielkiej rusi i wojujacego islamu europa mowiaca jednym glosem nie jest takim kiepskim pomyslem. suwerennosc? dopoki w komisji eu gadaja po polsku, eurokorpusy maja wspolne dowodztwo, niemiecki ambasador ma obowiazek reprezentowac obywatela najjasniejszej tak samo, jak nasz obywatela rzeszy, a mnie legitymuje swojski posterunkowy z sumiastym wasem nie wadzi mi bruksela. caly urok rozwiazania polega na tym, ze trza umiec sie stawiac. kiedy cos nie po naszej mysli - weto i zazwyczaj urzedasy skladaja bron. to sa tylko ludzie, z ktorych kazdy reprezentuje inne panstwo, inne interesy i inne poglady, i nietrudno w tym lawirowac. inna rzecz, czy sie potrafi. problem lezy chyba w naszej polityce zagranicznej, a nie po stronie usa czy ue