Widziałem dzisiaj i nie będę ukrywał - bardzo mi się podobało w ogólności, a sceny wspinania w szczególności.
Tak dobrego filmu Koszały nie widziałem od czasu "Takiego pięknego syna urodziłam" (mam go gdzieś jeszcze w piwnicy na VHSie), a widziałem prawie wszystko, co zrobił.
Piszę tutaj o reżyserii, bo operatorem był zawsze wybitnym - tu nie widziałem wszystkiego, ale to co widziałem (od "Pręg" i "Kochanków z Marony" poczynając) było zawsze świetne.
Co do ujęć wspinaczkowych - opad szczeny. To trzeba zobaczyć w kinie! Zresztą ze względu na dźwięk i color grading (wnętrza!) to jest film wybitnie kinowy - na telewizorze, a tym bardziej komputerze sobie tego nie wyobrażam.
Co do scenariusza - uprzedzam, że jest to coś w rodzaju historii alternatywnej. Na przykład zakończenie istnienia Legionu Góralskiego SS i śmierć Księcia Górali wyglądały zupełnie inaczej. Ale ilość aluzji do zdarzeń i osób rzeczywiście istniejących - dla mnie w pełni satysfakcjonujące. Krzeptowscy (rozpoznałem losy pięciu braci i kuzynów, skomasowanych w dwóch głównych bohaterach), Szatkowski, Cukier, Leporowski, Marusarz, Uznański, Sabała, Korosadowicz, Antoniewicz, Szymanowski, Stryjeńska z jednej strony, a Harrer, Beger, Wieder, Sehmisch, Weissmann, Blaude, Frank i Krueger z drugiej strony - bardzo zręcznie to wszystko zostało wplecione w fabułę.
Szczególnie do gustu przypadła mi alternatywna wersja Hansa Franka, który w filmie był charyzmatycznym, inteligentnym dowcipnisiem, a w realu podobno idiotą i to z tych mało zabawnych - gdyby nie był jedynym studentem prawa, który przyłączył się do DAP (jeszcze przed Hitlerem), to zapewne nigdy o nim byśmy nie usłyszeli.
Jako że jestem czepialski, mam dwie uwagi do scenariusza. Moim zdaniem niepotrzebnie wykorzystano losy Józefa Krzeptowskiego (pobyt w KZ Stutthof), żeby uzasadnić wydostanie się Maćka Zawrata na wolność. Sklejenie kamieniołomu (KZ Gross-Rosen), numeru obozowego (KZ Auschwitz) i ucieczki jak z VL Sobibor - niezbyt to przekonujące. Lepsza byłaby ucieczka w stylu Jamesa Bonda, która wydarzyła się naprawdę (mam na myśli oczywiście skok Marusarza przez ogrodzenie więzienia Montelupich).
Druga rzecz - szkoda, że w końcowych scenach z NKWD nie wykorzystano faktu, że ci sami funkcjonariusze, którzy debatowali z Gestapowcami w Zakopanem i Krakowie, jak najlepiej unieszkodliwić polski ruch oporu, wrócili do Polski w 1945 roku i poszukiwali swoich "kolegów", którzy służyli np. w katowni na Pomorskiej czy w Politische Abteilung w KZ Auschwitz:
[
pl.wikipedia.org]
Można by to rozegrać jedną krótką sceną, gdzie oficer NKWD podający postaci granej przez Woronowicza listę Górali, którzy odebrali Kennkarty G, mógłby się kilka lat wcześniej spotkać z postacią wzorowaną na Weissmannie i Sehmischu.
Scenografka wtopiła z sześciocyfrowym numerem rejestracyjnym samochodu SS w latach 1939-1940, również w scenie przy Kalatówkach wątpię, żeby Opel Blitz około 1943 roku miał pięciocyfrowy numer. Natomiast kostiumografka szastała bez opamiętania szarżami Sturmbannfuehrerów, podczas gdy Weissmann miał stopień Hauptsturmfuehrera, a Sehmisch zaledwie Hauptscharfuehrera.
Ale to drobnostki - film jest rewelacyjny! A żywiec Andrzeja Zawrata na Filarze Kazalnicy będzie mi się śnił po nocach...
Jeszcze raz gratuluję całej ekipie, ze szczególnych uwzględnieniem Koszały i Andrzeja.
m.b.