Absolutna nieprawda.
Większa liczba bezpiecznych dróg wspinaczkowych przyczynia się do popularyzacji tego hobby wśród coraz szerszych rzesz miłośników rekreacji na świeżym powietrzu. Można im sprzedać wiele szkoleń, na czym korzysta wielu zaangażowanych we wspinanie zawodowo, można im też sprzedać dużo sprzętu, dzięki czemu sklepy wspinaczkowe są w stanie finansować powstawanie różnych ciekawych materiałów promocyjnych. Np. podcastów z udziałem tych, którzy Jurę zastali 40 lat temu w stanie nieomal dziewiczym z punktu widzenia działalności ekiperskiej i mogą teraz grać rolę emerytowanych Michałów Aniołów albo wręcz Demiurgów.
Ale to nie wszystko. Więcej pieniędzy dla dyscypliny, to większa szansa na sponsoring i wybór ścieżki profesjonalnego wspinacza wśród młodych i utalentowanych, których przecież w Polsce nie brakuje. Może jeszcze kilka, kilkanaście rejoników wykopanych spod mchu i liści i na fali mocnej złotówki wypłynie nowy Ondra? Nie zabierajmy mu tej szansy!