Zacznę z grubej rury: jako gatunek jesteśmy pokręceni - wymyślamy określenia "humanitarne zabijanie", "etyczna eutanazja" itp. Cóż to zatem jest ta "etyka"?
W najprostszym ujęciu:
[
filozofy.blox.pl]
Różne grupy społeczne mają swoje własne kodeksy "etyczne".
[
t1.gstatic.com]
Ale obowiązują one tylko tych, którzy je akceptują - dlatego we wspinaniu trudno nazwać "nieetycznym" kucie drogi przez kogoś, kto nie zgadza się z tym, że to coś nagannego.
Aureliano Buendia w "Sto lat samotności" gardził grą w szachy - bo co to za wojna, w której przeciwnicy zgadzają się co do reguł? (mam nadzieję, że nie pokręciłem - nie chce mi się na kacu grzebać po półkach z książkami).
To trochę jak z wiarą (w sensie religijnym) - czy niewierzący popełnia grzech, postępując niezgodnie z przykazaniami wierzących? Czy papuas zjadający serce zabitego wroga czuje się mordercą?
Jako wspinacze ustaliliśmy pewne normy zachowań i mniej więcej wiemy co i dlaczego jest naganne - mimo, że to niewygodne i wymaga od nas pewnych poświęceń, staramy się nie podjeżdżać na siłę autami pod skałę, szanujemy ringi stanowiskowe, nie syfimy i zbieramy śmieci po innych. Rozróżniamy OS od TR, ale przecież to wszystko tylko umowa.
Akt przygotowania drogi wspinaczkowej "od pomysłu do przemysłu" składa się z kilku elementów, intuicyjnie czujemy co w tym "dobrego", a co "złego". Ale każdy czuje inaczej. Ja czuję tak:
1. Oczyszczenie drogi z kruszyzny i roślinności - TAK.
Mimo że proces ten bardzo zmienia charakter i trudności drogi która ma powstać, akceptuję to. Czasami ułatwia (po oczyszczeniu odsłaniają się nowe chwyty i stopnie), czasami utrudnia (wie to każdy, kto wspinał sie np. w Tatrach Zachodnich i korzystał ze znakomitych chwytów typu kępka trawy, czy też dzięki 30 cm ziemi na półce pod przewieszką mógł sięgnąć do wygodnych klam).
2. Zainstalowanie punktów asekuracyjnych - TAK
Zwiększa bezpieczeństwo przejścia, nie ingerując w techniczne (a tylko psychiczne i manualnej wygody) trudności drogi. Oczywiście jestem zwolennikiem pozostawienia dróg możliwych do bezpiecznego pokonania trad w takim właśnie stanie, szczególnie piękne rysy.
3. Wykucie lub zaklejenie, czy tez spreparowanie (wygładzenie, poprawienie, pogłebienie itp.) chwytów i stopni - NIE
Nie chodzi mi o "przyszłe pokolenia" - te niech martwią się same, najlepiej o moją emeryturę (a nóż medycyna poczyni postępy i dożyję wieku emerytalnego - wolę długowieczności mam) tak jak ja muszę martwić sie o emerytury pokolenia moich rodziców i dziadków.
Nie przemawia do mnie, że dzięki kuciu podnosimy poziom wspinania. Co to za różnica, że ten osiągnięty w danym czasie przez człowieka max wynosi VI.8 a nie XIc?
Chodzi mi o bycie fair wobec poprzednich pokoleń wspinaczy. Przecież mieli te same możliwości techniczne (dłuta i młotki to stary wynalazek). a mimo to nie preparowali dróg. Na pewno nie z troski o "przyszłe" czyli nasze, pokolenie. Mieli swoje proste zasady (choć mieli i swoich wizjonerów, którzy kuli) które my pogubiliśmy w ostatnich latach.
Wykucie, by przejść "niepokonywalny" fragment drogi, to pójście na skróty - przypomina mi literaturę fantasy, gdzie autor po zagmatwaniu głównego bohatera w sytuację nie do rozwiązania, teleportuje go na plażę w Miami Beach - niby fajnie, bo dalej można czytać, lecz niesmak pozostaje. Wolałbym chyba w tym miejscu książki kilka pustych stron.
4. Przywrócenie do "stanu wyjściowego" istniejącej drogi poprzez zaklejenie wykutych miejsc lub wydłubanie zaprawy z zaklejonych - NIE.
Droga wspinaczkowa która została spreparowana i przebyta choć raz przez kogoś poza autorem, taką powinna pozostać. Inaczej będzie to jak przemalowywanie obrazu (przypomina mi się scena z filmu Vinci Juliusza Machulskiego, gdzie Kamila Baar grająca studentkę konserwacji zabytków mówi mniej więcej: "Jak Wam tak bardzo zależy na tym leśniczym, myśliwym, to mogę go z powrotem domalować, ale moim zdaniem on tu nie pasuje i paradoksalnie psuje kompozycję całości obrazu".).
Rozpisałem się. Podsumowując:
1. Nie popieram preparowania trudności technicznych dróg wspinaczkowych, ale szanuję i akceptuję działania autorów którzy mieli taką wizję ich poprowadzenia.
2. Będę dążył (i namawiam do tego innych) by stworzyć umowę społeczną uznającą "od dziś" preparowanie dróg jako działanie naganne.
3. Jednocześnie wnoszę o uznanie dróg już spreparowanych za pełnoprawne drogi wspinaczkowe i nie "naprawianie ich" pod żenującym pretekstem "przywrócenia im naturalnego charakteru".
Pozdrawiam,
Włodek "Jacooś" Porębski