Zbyt mało uwagi poświęcasz w tym opracowaniu kwestii powstawania luzu w układzie asekuracyjnym. Im więcej urobionego wyciągu, tym większy ciężar liny, który niepostrzeżenie "wyciąga" linę z plecaka, ma to miejsce zarówno przy stosowaniu węzłów, jak i patentu który opisał tu kiedyś Kali:
[
wspinanie.pl]
Wiązanie wyblinek na przelotach aby powyższej sytuacji zapobiec, uważam za błąd. Odpadnięcie powyżej takiego przelotu daje bardzo wysoki WO, co jest zwyczajnie niebezpieczne.
Stosowanie gumek które przy locie się zerwą jest dużo lepszym pomysłem, Vino połączył ten patent z gąbką w karabinku i dało to fajny i szybszy efekt w praktycznym stosowaniu ;)
W przypadku stosowania patentu Kalego można nie worować liny, tylko użyć jej jako przeciwwagi do liny wykorzystanej do poprowadzenia wyciągu. Minusem jest zwiększający się wraz z wysokością ciężar zwisającej liny, który może zacząć blokować przyrząd.
Można jeszcze wiązać kluczki na zworowanej linie, choć taki węzeł do rozwiązania gdzieś w trudnościach może nieźle wkur#%^
W każdym razie każdy sposób na prowadzenie solo to dużo zabawy i nie ma patentu idealnego. Brakuje rzetelnych testów w tym temacie, a z dawniejszej literatury można przytoczyć taki oto fragment:
"Już po paru sezonach, w Warszawie, robiłem doświadczenia z tymi wszystkimi patentami, zrzucając z wysokiego budynku ważący kilkadziesiąt kilogramów worek. Wyniki były porażające. Nie działało nic. Wszelkiego rodzaju węzły samozaciskowe, dobrze pracujące pod statycznym obciążeniem, przy dynamicznym szarpnięciu zsuwały się po linie aż do końca, do gleby. Jumary po prostu się rozlatywały. Gibsy przecinały linę. Shunt zaczynał się zsuwać i rozgrzewał się od tarcia do tego stopnia, że przetapiał linę. Groza. Okazało się, że przez pierwsze solowe sezony wspinałem się po prostu bez asekuracji i nic mi się nie stało tylko dlatego, że nie latałem."
[
www.kontrateksty.pl]