<pedaliadą jest żywcowanie kilkumetrowych parszków>
Hej Brunka,
A jak nazwiesz żywcowanie kilkusetmetrowych parchów? (i nie wpisywanie do kapownika, bo go nie prowadzę). Od wielu lat, w Austriackich Alpach Wapiennych (ale nie tylko - na przykład nienajwyższe w świecie klify Wyspy Wielkanocnej czy Spitsbergenu) wspinam się (głównie w poszukiwaniu otworów jaskiń) bez asekuracji kilkudziesięcio i kilkusetmetrowymi ścianami o trudnościach nie przekraczających III-IV, no, trafiają sie miejsca V, ale nigdy z perspektywą piargów.. I wyobraź sobie, że przejście tych parchów uważam za pokonywanie dróg wspinaczkowych, choc pewnie nikt nigdy ich nie powtórzy (no chyba że jednak znajdę tam interesującą jaskinię).
Więc może jednak "każdemu jego Everest"? Nawet kilkumetrowy i parchaty..
Pozdrawiam,
Włodek "Jacooś" Porębski