> Ja też się tak wiążę.
> Ale znam z bezpośredniej relacji przypadek
> odwiązania się takiego węzła i oddalenia liny
> w dół, w kierunku stanowiska. Na drugim polu
> lodowym na Eigerze zimą.
Bardzo to dziwne. Czy delikwent obciążał bezpośrednio pętlę - np. powiesił się w niej bez obciążania liny? A może coś pochrzanił z zawiązaniem? Gdyby mi się przytrafił taki numer, dążyłbym do odtworzenia istotnych okoliczności i uzyskania powtarzalności eksperymentu - miałbym wtedy na talerzu, że jeśli np. tu damy za dużo luzu a tam za duży odstęp, to węzeł obciążony w taki a taki sposób ulegnie rozwiązaniu.
PS do testowania węzłów pod kątem spontanicznego rozwiązywania się dobre są tylko niektóre liny, ze słabą węzłowatością (sztywne) i bardzo śliskim oplotem (czyli zapewne tylko impregnowane nówki).
Świetny jest pod tym względem filmik zamieszczony gdzieś w tym wątku przez Blondasa.