Myślałem już wcześniej, o takim argumencie. Zakłada on, że kursant wierci się na stanie, odciąża linę i z jakiegoś powodu sam się potyka i zalicza krótki lot na pętli. Karabinek może się obrócić i zostanie wygenerowana na niego większa siła, niż w przypadku lotu w tej drugiej sorbońskiej wersji.
Na to replika jest dwojaka. Po pierwsze, jeśli wziąć to za dobrą monetę, to należałoby po prostu przypinać się dwoma niezależnymi ekspresami.
O tym przecież od dawna tu trąbimy - są dwie metody i lonża nie jest jedyną.
Druga sprawa to kwestia prawdopodobieństwa. Z jednej strony mamy mimowolne wypięcie się ekspresa. Z drugiej strony potknięcie się kursanta na stanie.
Oczywiście i jedno i drugie zakłada, że kursant odciąży układ.
Widzę to tak, że wypięcie karabinka ekspresa może się zdarzyć bez wiedzy człowieka na stanie. I będzie chciał w ekspresie przysiąść i zwali się w niekontrolowany sposób. Może się ratować, próbując złapać sie w ostatniej chwili stanu, coś jak Kostek na Grandes Jorasses (by przywołać ten przykład, aby zbyć prawdopodobne głupie zarzuty o teoretyzowanie tego typu sytuacji). Ale jeśli mu się w ogóle uda, to zawisa na łapach i w nich jedyna nadzieja.
W drugiej sytuacji jeśli się złapie, to niedopuści do napięcia pętli.
Generalnie porównanie tych dwóch sytuacji to z jednej strony "czucie tego, co się dzieje, człowiek organoleptycznie będzie czuł, jak zacznie tracić równowagę:, z drugiej strony brak możliwości wyczucia wypięcia ekspresa.