Starosta Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Nie zrozumiałeś mnie. Ja nie piszę o lonży
> wpiętej w łącznik, tylko o taśmie w szpejarce,
> która w ciągu 10 sekund staje się lonżą.
Widzę, że nikomu z twoich adwersarzy w dyskusji nie chce przejść przez klawiaturę, że przy przewiązywaniu się w stanowisku, użycie lonży jest mniej niebezpieczne niż użycie ekspresów.
Ale wydaje mi się, że Ty i sp-ka, chcąc wyciągnąć jedno kluczowe zdanie od "Sorbony", też możecie wejść w ślepą uliczkę dogmatyzmu.
Bo nawet jeśli wszyscy (niektórzy po cichu) zgadzają się, że lonża eliminuje potencjalne zagrożenia jakie niesie użycie ekspresów, to nie oznacza, że "Sorbona" właśnie tak powinna szkolić. I, że użycie ekspresów przy przewiązywaniu powinno być ostatecznie zaniechane.
Ciekawi mnie, ilu zwolenników szkolenia z użyciem lonży, w skałach przewiązuje się wisząc na ekspresach? Ja w skałach najczęściej właśnie tak się przewiązuję i dla mnie ta metoda, przy intensywnym wspinaniu na drogach sportowych, ma więcej zalet.
Nie kończyłem kursu skałkowego, metody francuskiej i amerykańskiej uczyłem się od znajomych i z podręczników. Ale gdybym był na kursie, to chciałbym być nauczony sprawnego posługiwania się właśnie tymi metodami.
Jeżeli "Sorbona" będzie szkoliła tylko z użyciem lonży, to gdzie i jak "młodzi" wspinacze mają nauczyć się pozostałych metod: pod okiem znajomych? Ja miałem szczęście, do doświadczonych i sprawnych partnerów, ale nie można liczyć, że tak będzie w innych przypadkach.
Będąc w skałach, czasem widzę jak niektórzy wspinacze nieumiejętnie asekurują z gri-gri na prowadzeniu i jak nieumiejętnie albo wcale nie stosują asekuracji dynamicznej. Z tego co widzę, na kursach skałkowych uczenie tych technik nie jest powszechne.
W dyskusji pojawił się motyw o pierwszych 3 (niebezpiecznych) latach w karierze wspinacza. Czy to oznacza, że w tym czasie używamy lonży, a potem można przejść na inne metody? Kto o tym zdecyduje i kto ich nauczy? Chyba, że postulujesz całkowite odejście od przewiązywania po francusku/amerykańsku? Również w przypadku doświadczonych wspinaczy. Również w swoim własnym. Wtedy nienauczanie tych metod rzeczywiście miałoby sens.
Wcześniej wspomniałem o szkoleniu we wspinaniu na własnej. Wg mnie niebezpieczeństw jest tam znacznie więcej niż przy przewiązywaniu. Jedynym sposobem na ich eliminację jest dodatkowy support w postaci wędki. Ale czy o to chodzi?
---
Wydaje mi się, że najważniejszym pytaniem po tych 750 postach powinno być nie: lonża czy ekspresy? ale: jaki powinien być finalny produkt (absolwent) kursu skałkowego?
Może warto wziąć głębszy oddech i przez chwilę zastanowić się, jak (w sensie całokształtu) każdy z nas chciałby być przeszkolony?
---
Wg mnie przewiązywanie metodą francuską/amerykańską ma podstawową zaletę: przy intensywnym wspinaniu (kilkanaście dróg/osobę) minimalizuje czas potrzebny na operacje. Równie szybkie byłoby tylko użycie "stałej" lonży, ale ta tak noszona, może przeszkadzać w użyciu sprzętu (mnie przeszkadza) - również na jednowyciągowych tradach.