KOMINIARZ> Rozumiem ten pogląd, ale nie do końca podzielam.
> Konkretnie, nie mam nic przeciwko wiszeniu sobie w
> łańcuszku ekspresów podczas przewiązywania,
> ale wydaje mi się, że jako najbezpieczniejsza (i
> zarazem podstawowa) metoda wpinania się do stanu
> powinna być polecana autoasekuracja z lonży.
BLONDAS Uważam dokładnie na odwrót.
Ja wręcz zabraniam używania lonży.
Lonża jest bowiem do auta a podczas przewiązywania go nie ma.
Na co dzień słyszę AUTO! podczas przewiązywania. Wpięcie się w stan lonżą wręcz narzuca taką komendę.
Przy przewiązywaniu nie_ma auta i partner ma nas asekurować do końca.
--------------
Uważa na odwrót, czyli uważa, że używanie lonży przy przewiązywaniu jest najbardziej niebezpieczne. Logika i konktekst są tu bezwględne dla kolegi Blondasa.
W przypadku Twojej wypowiedzi mamy tu tezę o niebezpieczeństwie przekazaną implicite:
"Kominiarzu zapamiętaj sobie raz na zawsze, lonżę w okolicznościach
wspinaczkowych używa się wyłącznie, gdy trzeba się rozwiązać do
zjazdu (czasem do poruszania się po poręczówce). Twoja sprawa,
czy skorzystasz z rad, czy też nie. "
No ale możesz się oczywiście bronić, że to ekonomia użycia sprzętu jest tu powodem, dla której nie używamy lonży do przepinania. Problem w tym, że poniżej tej wypowiedzi solidaryzujesz się ze stanowiskiem Blondasa. Chronologia tych wypowiedzi nie pozostawia wątpliwości.
Powiadam, po co brnąć? Żadna to kompromitacja, raczej językowa wpadka, o której nie warto pamiętać, szczególnie, że z tego wątku płynie jakaś dydaktyczna wartość.