makar Napisał(a):
> Z czystej mechaniki zjazd generuje dwa razy
> mniejsze obciążenia od opuszczania.
> Z praktyki zjazd jest płynniejszy - ta sama osoba
> kontroluje tempo opuszczania i przemieszczanie
> nóg.
> Partner na dole może asekurować - wystarczy nie
> wywlec jednej żyły liny z przelotów.
Widzę, że jednak dyskusja o punkcie przelotowym była cenna, skoro wyniosłeś z niej tę sprawdę.
Tak, opisana przez Ciebie metoda jest już w ogóle hiperbezpieczna.
Ale to dobry przykład, by wykazać, że dogmatyka nie jest rozsądna. Bez wątpienia wiercenie się na takim stanie (a przy przewiązywaniu się trudno tego uniknąć) nie jest korzystne. Jeśli np. na skałkę da się bez problemu wejść od dupy strony (a z kolei nie da się łatwo wyjść ze stanu), lepiej zjechać będąc opuszczanym przez parnera. O ile mamy pewną pętlę do prusa, a punkty są dobre, będzie to rozwiązanie idealne. Oczywiście wtedy zjedziesz z ekspresa czy HMS.
Ale ogólnie zgadzam się z opisaną przez Ciebie mechaniką. W końcu sam mnie tego nauczyłeś w Rzędkowicach. Tyle, że po latach miałeś problem z przeniesieniem tej zasady w sytuację dynamiczną przy punkcie wysyłowym.