Bogusław, nie odniosłem się li tylko do artu w Taterniku a raczej do dysputy tu na forum. Przyznałem nawet, że obaj mowicie to samo i masz w mojej opinii rację równoważną z Komim.
Obie metody są szeroko stosowane (widuję to co sezon w skałach).
Daisy używam bo... mam i ani mnie ciepli ani ziębi. Pisałem już, że wisi przy uprzęży bo stosuję w górach.
Czasem też jej nie uzywam mimo że jest na szpejarze. To nie jest istotne. Istotne jest by robić manewr dobrze i się nie ujebać i chyba o to Tobie się rozchodzi i ok.
Oczywiście, krzyczę też odrazu, po wpięciu do ringa lonżą, daisy czy ekspresem "mam auto!" bo mój partner nie jest idiotą i nigdzie się nie oddali a wyda luzu trochę do przewiązania, będac czujnym jednak. Ot i cała filozofia. Mnie nie uczono, że "auto" znaczy "idź w piździec..."