Kurde, niezła zadyma z powodu tak, wydawałoby sie prostej sprawy... Aż zajrzałem do numeru.
Przeleciałem tu pobierznie dysputę i wydaje mi się, że nie ma o co kruszyć kopii. I Bodziu ma rację i Kominiarz. Bodziu chciałby nieco okultyzmu nadać tej czynności, wymiaru ezoterycznego a Komi jest pragmatykiem. W każdej tej metodzie można pojebać lejce i się ubić. Ba, można się ubić nie dochodzac do łańcucha. Ot taka dyscyplina. Trzeba myśleć i tyle. Jak napisał Komi; to nie dla idiotów.
Dla przykładu; używam często 'daisychain' w skałach bo mam ją w uprzęży, którą używam w górach (nie mam drugiej), Czasem wpinam się ekspresem i stosuje obie metody przewiązywania, stymże odrazu zaznaczam, że nigdy chyba się do uprzęży nie dowiązywałem, tylko uzywałem zakrętasa - chyba że zabrakło, zdając sobie sprawę, że może on wariować i się przekręcać podczas różnych sytuacji ale to mozna spokojnie kontrolować i o tym pamiętać.