Muszę powiedzieć, że nie chciało mi się pomieścić w głowie, aby to co usłyszałem mogło mieć rzeczywiście miejsce. Ale jednak miało: jeden delegat, niezadowolony z wyroku Sądu Koleżeńskiego, wyszedł na środek i nazwał drugiego delegata, wobec całego zgromadzenia, na Walnym Zjeździe, w obecności członków honorowych, można rzec górnolotnie - w obliczu całej spuścizny i tradycji wspinaczkowej - nazwał go "kutasem" i jeszcze otrzymał za to brawa.
Naprawdę, mam nadzieję, że jednak nie wszyscy byli na tyle otumanieni, aby klaskać. Mam nadzieję, że część obecnych dostąpiła jednak refleksji, że w tym miejscu i w tym czasie tego typu wypowiedź jest najzwyklejszym furmaństwem i kompletnym upadkiem zasad, którym mieliśmy wspólnie hołdować.
Tu nie chodzi o Kopysia i to, co napisał, co zresztą uważam za niegodne. To mogliście koledzy załatwiać jak chcieliście, włącznie z nazwaniem go jak chcecie na tym tu forum, gdzie brylujecie, albo nawet spotkaniu się twarzą w twarz i rozstrzygnięciu sporu w sposób praktykowany od wieków i uważany przez jednych za honorowy, a przez innych za niegrzeczny.
Wy jednak postanowiliście się odegrać wykorzystując autorytet i prestiż całego PZA - bo WZD jest najwyższą władzą. Przez 14 lat kiedy bywam na WZD nigdy nie miało miejsce takie lekceważenie zasad kultury i niezbędnego szacunku. Mogłeś sobie Wojciechu podejść i nazwac Kopysia "kutasem" po zakończeniu zebrania albo w kuluarach. Nawiasem mówiąc, wiele osób o tobie tak w nich się wypowiada. Ale gdyby przed całą sala ktoś tak by cię nazwał uznałbym za swój obowiązek wstać i zaprotestować, ponieważ zasady kindersztuby są jedne i niepodzielne. I dotycza wszystkich. I nie zależą do tego, czy kogoś lubię, czy nie. Albo będziemy sobie w swych publicznych rolach okazywać szacunek, albo nasza organizacja i jej instytucje stoczą się w rynsztok.
W tym co publicznie powiedział kol Święty przejawiła się cała arogancja i pogarda dla instytucji delagata na zjazd i dla samego zjazdu, wyrażana zazwyczaj w zasadzie "mój albo ch...". Wydawałoby się oczywiste, że pewnych granic się w takim miejscu nie przekracza, bo powodują one nieuchronne niszczenie autorytetu całej instytucji. Kopyś był delegatem KWW wybranym przez jego członków i choćby z tego powodu, dopóki był w tej formalnej roli, publiczne minimum szacunku mu się należało. Ale dla was ważniejsze było poniżenie go, choćby i kosztem dobrego imienia całego związku. Być może za parę lat ktoś ciebie, Marku, członku (sic) Władz PZA, nazwie "kutasem" a sala będzie ryczeć i klaskać. Może wtedy przypomnisz sobie jak sam ochoczo "klaskaniem miałeś obrzękłe prawice" i pojmiesz, że sam do tego doprowadziłeś. A jako członek K. Rewizyjnej powinieneś sumienniej niż inni stać na straży zasad i szacunku, ponad osobistymi uprzedzeniami. Przejrzyj publikowane wypowiedzi twoich poprzedników i poszukaj w nich inspiracji, bo jest ci naprawdę potrzebna.
Nie mogę nie odnieść się tu jeszcze do waszych podwójnych standardów, koledzy z Łodzi. Teraz nie posiadacie się z oburzenia, że Kopyś posłużył się śmiertelnym wypadkiem w sporze z wami. Usta wasze pełne są dziś inwokacji o etyce i zasadach. Uważacie to za skandal i angażujecie w sprawę WZD. A kiedy 3 czy 4 lata temu na tym forum trwała dyskusja o IDENTYCZNYM przypadku, kiedy to pewna Beata - i to nie na forum, ale w znanym czasopiśmie - nazwała nasz klub "kłamcami", którzy po wypadku na wyjeździe klubowym "niepostrzeżenie" zmieniają go w towarzyską wycieczkę (a fakty były takie, że po tej strasznej dla nas tragedii zwinęliśmy obóz, aby wrócić na pogrzeb kolegi) - wtedy nie oburzaliście się. I wówczas nie grzmieliście na Beatę, nie słaliście pozwów do sądu, byliście za to pełni wyrozumiałości, ba, obracaliście całą sprawę w żart, a nas w pieniaczy. Bo Beata była waszą koleżanką i dopiekała waszym nie-kolegom, więc wtedy było wszystko OK. Finał był taki, że to mnie kazano jeszcze Beatę przepraszać... I tak właśnie w praktyce funkcjonuje prawo nomen-omen Kalego, i tak z etyki tworzy się pałkę, o czym proroczo pisałem w swoim artykule przed zjazdem.
Przypomnę wam koledzy, że zarząd KW wydał komunikat w sprawie wypowiedzi Kopysia, w którym czytamy:
Zarząd KWW chciałby jednak podkreślić, że bez względu na intencje, posługiwanie się śmiercią kolegi jako argumentem w dyskusji powinno być zawsze poprzedzone najgłębszym namysłem, a użyte jedynie w ostateczności i z największą powagą
i na tym, jak sądzę, mogę również dzisiaj zakończyć.