laura palmer:
> wypraszam sobie. zobaczymy komi, jak Ty bedziesz
> mial male dziecko i nijak nie bedziesz mogl sie
> wspinac, bo bedziesz musial je nosic. Do wspinania
> potrzeba tez asekuranta, wiec Mifun Cie nie
> wyreczy. Pierdolniesz dziecko pod drzewem?
> Moze wtedy bedziesz sie jakos ladniej wyrazal o
> swojej sytuacji.
Nie dramatyzuj Laurko. Po pierwsze małe dziecko jest lekkie. Po drugie spraw sobie dobry wózek terenowy, najlepiej używkę, żeby nie żal Ci go było ciorać po skale, błocie czy wjechać do potoku. Możesz też używać nosidła, ale tam się poza dzieckiem prawie nic nie mieści, więc ja zdecydowanie preferowałem wózek.
Największy komfort w skałach miałem jak moja Maja miała pomiędzy 4 a 10 miesiącem. Sadzało się ją pod okapem w foteliku samochodowym, zawieszało na kostce jakieś kolorowe badziewie tuż nad głową i jeśli miała sucho, ciepło i pełno w brzuchu to albo spała, albo była wgapiona w to badziewie jak zahipnotyzowana. Gorzej było rok później jak zaczęła raczkować, bo co chwilę wchodziła w pokrzywy czy żarła ślimaki i dżdżownice na surowo, co nieco rozpraszało asekuranta. A kolejny rok to był koniec rodzinnego wspinania w skałach.
Więc dobrze Ci radzę nie zaprzepaść tych pierwszych lat - potem jest już tylko gorzej!
m.b.