Sprawa jak widać nie jest tak jednoznaczna, jakby to mogłoby wydawac się na pierwszy rzut oka. Moim zdaniem osobnym problemem obiciowym są Tatry, osobnym zaś skały Jury. W przypadku Tatr obijanie klasyków jawi się jako dyskusyjne. W przypadku skał to miejmy na uwadze ten drobny fakt, że taki Babiński nie był ograniczony stylem clean i bił jak leci haki czy kołki. Ograniczenie używania "twardych" środków asekuracyjnych zmieniło istotnie warunku asekuracji jak również z racji zastosowanych "miękkich" środków asekuracyjnych skuteczność asekuracji. Skały jurajskie to raczej mniejsze formy i do gleby jest zaskakująco blisko.
Osobnym zagadnieniem jest kwestia subiektywnego odczuwania zagrożenia zwiazanego z potencjalnym lotem. W skałach widmo gleby jest tak samo realnym jak widmo spotkania z półka w Tatrach. Jednak te dwie całkowicie porównywalne sytuacje są inaczej percepowane przez prowadzącego. W skałach na tradzie z reguły nieco mi "getra faluje". W Tatrach pozwalam sobie na znacznie więcej bez odczuwania tego dziwnego niepokoju o cielesne spotkanie z półką - mimo że złamałem sobie już to i owo.
W rysach zawsze wspinanie jest wymagające vide przywołana przez Makara Pokrzywka, na której z rzadka ktoś się wspina. I nie brak spitów jest barierą.
Zatem, ta analogia wyprowadzona przez Biedrunia wydaje mi się nieco na wyrost. I chyba o tym napisał Jakub.