Proste.
Wspinasz się bez wspomagaczy.
Poprawka: spodnie, koszulka, czapka i oczywiście sprana tetra lub flanelka dozwolone :-)
Na początku płyniesz nawet w super warunkach ale po pewnym czasie następuje poprawa. Najpierw zanika odruch sięgania do woreczka a potem faktycznie jakoś mniej się pocą łapki. Choć, moim zdaniem, kluczowe jest przyzwyczajenie do specyfiki rejonu. Jak nie będziesz się denerwować to nie będziesz się pocić. Ot i cała tajemnica.
Poza tym:
- przed wejściem w drogę warto dokładnie umyć ręce
- rolę magnezji świetnie spełnia pył piaskowy często zalegający w różnych zakamarkach ściany (pamiętać o otarciu rąk po osuszeniu)
- wycieranie rąk w coś co nie wchłania potu lub brudzi ręce jest oczywiście bez sensu
- w krytycznym momencie można (wymaga poświęcenia) wylizać potrzebnego palucha
- unikać dotykania włosów, twarzy, szyi i innych tłustawych zakamarków
- o tym żeby wspinać się w cieniu podczas ciepłych dni nie warto wspominać, ale wspomniałem więc napiszę jeszcze, żeby w upalne dni nie wspinać się wcale
To tyle
Pozdro