lucjan78 Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Czy ktoś zna jakiekolwiek
> statystyki wypadków spowodowane sprzętem, w
> szczególności urwaniem się uprzęży??? Bo to,
> że są ludzie, którzy mają uprzęże z
> zeszłego wieku i sporo łoją jest pewne -
> pytanie czy wiadomo o ilości wypadków tym
> spowodowanych? Ja strzelam, że jak by były takie
> wypadki to producenci byliby zainteresowani
> nagłośnieniem, ale może mam spiskowe podejście
> do świata ;))
Trafne spostrzeżenie!
Pomijając przedwojenny wypadek Skotnicówien (gdzie NB na całym wyciągu był tylko 1 karabinek, a lot długi) ja wypadku "sprzętowego" (tzn. spowodowanego "
zleżałym" sprzetem) w Tatrach sobie nie przypominam. Pomijam oczywiście urwanie starych pętli do zjazdu
nieznanego pochodzenia. Dużo więcej było przypadków, że np. deliwkwent "zjeżdżał", kiedy lina już się skończyła.
Trzeba odróżnić "zleżenie" - gdy lina przechowywana jest w dobrych warunkach w domu kilka-kilkanaście lat - od
zużycia, np. gdy ktoś na tej linie wiele razy "latał", co obecnie jest w modzie, albo deptał ją rakami etc. Zużyty (=uszkodzony) sprzęt należy wymieniać - to jest poza dyskusją.
Mam natomiast poważne watpliwości, czy kilka lat leżąca w szafie lina/uprzaż, nie posiadająca żadnych śladów zużycia rzeczywiście znacząco traci swoje właściwości. Zamiast sloganów chętniej zobaczyłbym konkretne wyniki testów lin po 5, 10 latach leżenia w szafie.
W dawniejszych czasach, kiedy jeszcze nie stosowano uprzeży, przy lotach zdarzały się (i nie jeden raz) wypadki śmiertelne spowodowane
uduszeniem w wolnym zwisie. Ale nie przypominam sobie wypadku urwania się owej "nadającej się na wycieraczkę" liny. Znów, nie należy tego mieszać z przecięciem liny o ostrą krawędź, co i dziś w nowiutkiej linie może się zdarzyć.
Gdyby tak było jak niektórzy sugerują, to dawniej ludzie wspinający się w Tatrach "ginęliby jak muchy". Tymczasaem ilość wypadków z grubsza od lat jest na podobnym poziomie. Śmiem nawet twierdzić, że niektóre istniejące "udogodnienia sprzętowe" u mniej doświadczonych zwiększają ryzyko wypadku, gdyż daja "złudne poczucie bezpieczeństwa" i uciszają zdrowy rozsądek.
Oczywiście, przy "wspinaniu sportowym" niuanse sprzętowe mogą się stać bardzo istotne (chyba że ktoś chodzi na żywca). Może dlatego jest tu tendencja do przesady, bo modę dyktują Zasłużeni Mistrzowie Sportu, a dla nich to jest rzeczywiście istotne. Skutki są takie, że - nie jeden raz się przekonałem empirycznie - adepci współczesnych szkoleń np. zupełnie nie potrafią asekurować "z ciała", albo zjechać bez przyrządu. Wystarczy że zgubia swoją "solniczkę" (lub inny przyrząd) i klops -- trzeba wzywać "śmigło dla Tatr"...