No, nie jest tak źle.
Jeśli mamy dyskutować, pomińmy szamba, Bobów, wycieczki personalne itp. A także wszelaką demagogię. Inaczej sie wycofuję Ad rem:
Pomysł żeby PZA było organizacja powszechną, dla turystów, na wzór AV nie jest nowy i wraca jak bumerang.
Ale, moim zdaniem jest chybiony z kilku powodów:
Po pierwsze, w Polsce już jest coś na kształt AV i nazywa sie Polskie Towarzystwo Turystyczno Krajoznawcze. Jest tez, ograbione przez nie - Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. Niektórzy ludzie należa do PTTK, PTT i PZA.
Po drugie, gdy do czterech dyscyplin dojdzie piata - no, nazwijmy ją "turystyka kwalifikowana", będzie jeszcze trudniej pogodzic interesy pod wspólnym szyldem.
Po trzecie, chciałbym aby PZA pozostało organizacją elitarną, w dobrym tego słowa znaczeniu, i żebym tak jak teraz na zjeździe mógł do każdego mówić po imieniu.
Nawet nie chcę poruszać argumentu "tanich wspólnych ubezpieczeń" bo jest śmieszny w sytuacji gdy trudno zebrać składkę w wysokości 10 zł na rok
Wybieranie figuranta "z nazwiskiem" na prezesa nie jest skandalem a normalną praktyką wielu organizacji począwszy od Microsoftu a skończywszy na "trójce klasowej" w szkole mojej córki, gdy chodziła do gimnazjum. Skandalem byłoby powierzanie sterów Związku w ręce prezesa płynącego usilnie pod prąd wobec pozostałych członków zarządu.
Dla niektórych dotacja to tylko trochę więcej wina na wakacjach, ale dla większości młodych, zdolnych np. wspinaczy - to pojechać lub nie w góry inne niż Góra Zborów.
Reformy PZA - a cóz to jest? słowo "reforma" źle mi sie kojarzy od czasów gdy zacząłem rozróżniać wyrazy. Co mamy zrobić - wystąpić z Ministerstwa Sportu (i Turystyki, hehe) i zapytać - kto nas weźmie? Czy rozwiązać Związek i niech każda dyscyplina robi co chce? Na to wszystko trzeba woli 2/3 delegatów, ale oni woleli rozwiązanie prostsze - wybrać zarząd który będzie społecznie pracował po to, by status członka klubu zrzeszonego w PZA kojarzył sie tylko pozytywnie. Skoro tego chce większość, mniejszość musi to uszanować - lub zrezygnować z członkostwa.
Fajnie się radzi - szczególnie destrukcyjnie. Ja jestem zwolennikiem zmian ewolucyjnych a nie rewolucyjnych - nie burzę zanim nie wymyśle co wybuduję w zamian. Może to zachowawcze, ale nie chcę być przykładem udowadniającym że "rewolucja pożera własne dzieci"
Pozdrawiam - Włodek