W Skalnym byłam dwa razy i było długo, ale w granicach. Aczkolwiek za trzecim razem ... Byliśmy w weekend w Rzędkach. W niedzielę 16.09 ok. 16.00 udalismy się do Skalnego na obiad. Czekaliśmy 1h na dwie zupy, 2 x pierogi oraz kotleta i frytki! Jako pierwszy kolega otrzymał flaki bez chleba. Okazało się, ż powinien był sprecyzować zamawiając, iż chleb jest mu potrzebny do flaków. W efekcie owiedziano mu, że chleb musi "domówić". Potem otrzymał drugie danie, a ja z mężem wciąż czekaliśmy na nasze pierogi. Wtedy podeszłam do kasy żeby zapłacic za sok i podziekować. Okazało się, że kelner własnie niesie o zgrozo moje piergi, no i oto wrota sie otwarly i mialam te swoje pierogi. Jak sie domyslacie pierogi mimo swego apetycznego wygladu nie mogly nam juz smakowac. Potem dowiedzielismy sie ze na dole byla impreza and it takes time ... Schmack! Time! Wiecej ludzi w kuchni, ot co! Never to come back there. Na dodatek byłam swiadkiem jak klientom (ktorzy coś tam słyszeli o wyczekiwaniu innych) mowiono, że czas oczekiwania to poł godziny.
Glodna, ale nie zdesperowana.