Od zawsze miałem taką wątpliwość: czy aby na pewno połówkowa lina jest bezpieczna? Jeszcze parę lat temu lina pojedyncza 10 mm uważana była raczej za cienką. Bywały np. 9.8 i uznawane były już za liny supercienkie, tylko do wspinaczki sportowej.
Tymczasem liny połówkowe miały 8-8.5mm. Co więcej, pojedyncze, jesli mnie pamięć nie myli, testowane były z obciążeniem 80kg, a połówkowe z 55kg. Budzi to moją wątpliwość, ze względu na to, że przecież połówkową linę prowadzi się często dwutorowo. Takie dwutorowe prowadzenie jest moim zdaniem równoczesnym określeniem jako dopuszczalne, prowadzenie tylko na jednej żyle połówkowej - w skałach.
Tymczasem przecież tak nie było, bo lina pojedyncza funkcjonowała jako inny typ liny.
Na dziś dzień, w związku z rozwojem technologii, wydaje mi się, że średnice tych lin się zbliżają, i może za jakiś czas w ogóle nie będzie dwóch typoów lin, tylko po prostu jeden typ, a w góry będzie się zwyczajnie kupować drugą żyłę.
Reasumując, sytuacja z lat ubiegłych mimo wszystko budzi moje mieszane uczucia. Czy bezpieczeństwo z używania dwóch żył jest realne, skoro jeśli prowadzimy dwutorowo, to de facto lecimy na jednej zyle liny, której producent nie dopuszcza jako używanej do prowadzeń w skałach (jedna żyła)?