Re: Zimowe przejścia a zima kalendarzowa

Może i rozmawiasz, ale nie dyskutujesz, przynajmniej w tym wątku. Rozmowa choćby o przysłowiowej dupie Maryny polega na ruszaniu ustami. W dyskusji trzeba się jeszcze trochę wysilić intelektualnie. Słusznie ktoś tu przypomniał, że Zakrzówek jest efektem TOTALNIE DESTRUKCYJNEJ działalności człowieka. Kapewu? Goście kładli dynamit i rozpieprzali wszystko w czambuł. W świetle tego lamentowanie o katastrofalnym wpływie dziabania, co zdaje się czynisz nie tylko ze swojego punktu widzenia, ale (rzekomo) z punktu czy wręcz metapunktu obiektywnego, jest śmieszne.
ZROZUMŻE w końcu, że z geologicznego punktu widzenia drajtuling nie ma żadnego znaczenia. Przestań więc wreszcie bredzić, że mamy tu do czynienia z jakimś obiektywnie popełnianym ZŁEM (chyba nie ja jedyny tak rozumiem Twój wywód?).

Dratoling sprawdza się zimą i o to chodzi. Robiony umiejętnie, nie dewastuje wcale skały. Zresztą zimą sama zima właśnie czyni "szkody" daleko większe, niż wspinacze. Oczywiście drajtuling się sprawdza, o ile wspinają się mocarze. Nie jest to technika dla cieciów (ja np. preferuję bardziej małpy). Nie ma sztucznych ścianej do toolowania. Dlatego istnieje potrzeba zorganizowania ogródka.

Powiem wprost: ogródek drajtolowy moim zdaniem ma być po prostu kuźnią mocy i techniki. Swoistą sztuczną ścianką na świeżym powietrzu. Dlatego też jeśli np. za 20 lat nie będzie tam trudnych dróg, bo wszystko będzie rozpieprzone, to nie widzę żadnych przeciwskazań, żeby odbyć serię porządnych prac murarskich i przywrócić wszystko do stanu gładzi. Nie ma w tym żadnego grzechu, bo też jak mi się zdaje, nikt nie chce zdobywać w takim ogródku swojego Everestu. To tylko miejsce do treningu.*

Uważam, że jesteś pieniaczem i tyle. Twoje gadania miałoby sens, gdyby lobby DT to była grupa kolesi, dla których popizdrzanie w skałkach było celem samym w sobie. Tymczasem ma to być środkiem to robienia takich rzeczy:

[www.wspinanie.pl]

Otrząśnij się!

* I żeby było jasne: tak jest ze względu na specyfikę naszych polskchich warunków. Skoro nie ma w polskich skałach miejsc rzeczywiście wybitnie zimowych, czyli głównie mikstowych, to nie ma innej możliwości, niż zaanektowanie części letniej, choć parchowatej skały.
Gdyby było tu moc mikstowych skałkowych murów, to DT miałby inny wymiar: wówczas można by traktować ten wspin bardziej naturalistycznie. Ze względu na ilość dróg, proces niszczenia byłby wolniejszy, byłyby nadto trudności lodowe etc.
U nas tak nie ma: dlatego rozpatrywanie DT w Zakrzówku pod kątem "czy to optymalny sposób zdobywania skały" jest przejawem aberracji umysłu. Przychodzi ktoś, i mówi, że zrobił jakąś DT drogę w kleterkach i śmieje się z DT. Kurwa, to absurd! Niech pojdzie zatem na Długi Giewont i zrobi to samo! Bo przecież właśnie np. Rycerz jest celem działań może i pociesznego dziabania pod Krakowem.




Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2006-12-07 21:10 przez Starosta.