Blondas Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Ale czy to powód aby go uznać za chwyt?
Niegdyś punktem kończącym drogę był wierzchołek.
Po jakimś czasie koniec trudności określał koniec wspinu.
Teraz na obitych punkt zjazdowy stał się terminalem.
Pantha rhei.
"... a nie w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę"
> Może zamiast akceptować zmiękczanie zasad, warto
> propagować to co jest (powinno być) standardem?
Standard powinien być prosty, jasny i oczywisty.
Bezdyskusyjny i zrozumiały.
Łatwy dydaktycznie i utrudniający przekręty.
Dotknięcie łańcucha spełnia te warunki.
> Wpinka do łańcucha ale opuszczamy kiedy wiemy że
> trudności się skończyły.
> To na prawdę widać.
Ty widzisz, ja widzę. Jeszcze kilku widzi.
A cała reszta, włącznie z moimi młodszymi kolegami instruktorami wpina się w ekspres wiszący z łańcucha na Hokeju i z satysfakcją prosi o blok. I jazda na kolejną drogę. I jeszcze jedną. A łoją na poziomie 8a, czyli byle VI.3 ich nie wygina.
> Zawsze uważałem, że wspinanie nie jest dla
> wszystkich i nie wszyscy muszą rozumieć
> obowiązujące w nim zasady.
No tak, ale rzeczywistość skrzeczy. Tera sie wspina baba i żaba. I co im zrobisz?
> Wspinanie w skałach to nie zawody na panelu, nie
> musi być wszystko doprecyzowane.
Nie rozumiem. Co mają zawody do jasnego określenia reguł?
> ... rzadko mam wątpliwości gdzie faktycznie się
> kończy droga.
Czy ja sugeruję coś takiego?
Mnie się rozchodzi o te rzesze, zielonych jak szczypiorek na wiosnę, wspinaczy co to właśnie przeszli inicjację i jadą świat zdobywać. Niech na polach bitew Arco, Ceuse czy Sperlondze mają jasny i prosty drogowskaz.
scandere necesse est