RKW mogłoby wysłac człowieka na kurs ekiperski.
Rzecz w tym, że te kursy za często się nie odbywają niestety :). Ile było tych kursów do tej pory ? Ktoś wie ?
Zresztą kurs, kursem a problem zdobycia kasy na atestowane ringi dalej pozostaje. Pozostaje też problem czasu przeznaczanego na akcje takie jak obijanie skał.
Ci którzy coś robią w zakresie obijania skał na Podkarpaciu mają problem aby znależć czas na obijanie własnych już przygotowanych dróg a co tutaj dopiero mówić o wymianie asekuracji na drogach już istniejących.
Jednym słowme mizeria środowiska podkarpackiego, brak powołań społecznikowskich, niechęć do jakiegokolwiek zrzeszania się środowiska do wspólnego działania sprawia, że wątpliwym jest jakikolwiek postęp w tej sprawie na miarę działań na Jurze.
Nie ma co też wskazywać palcem na lokalny klub wysokogórski. Ludzie nie mają w ogóle ochoty zapisywać się do klubu mimo najniższych składek w Polsce. Efekt jest taki, że proporcja wspinających się niezrzeszonych do wspinajacych i zrzeszonych jest jak jeden do dziesięciu. A gdyby przychodzi chwila gdy przydałaby sie instytucja, która może więcej niż pojedyńczy łojant to wszyscy Ci niezrzeszeni wskazują palcem w jedny kierunku. Jednym słowem zapraszam do klubu, jest miejsce dla aktywistów i społeczników ... acz watpie ... większość woli czekać na gotowe.
Pozdro
Sury