BTW, inne pomysly
W ramach treningu na bunkrach w Czosnowie kolo Wawy, przeszlo poltorej dekddy temy slynne Okrasy (zwlaszcza starszy Okrasinski, Zbyszek, nazwany przez konkurencje Tajemny Paker z Czosnowa) chodzili z dolna.
I to byl horror - gmerali tymi kostkami (nie friendami) wsrod zatopionych w beton kamyczkow, wychodzili 7 m nad oberwany kawal betonu pod sciana, wszystkie te kosteczki gdy je omineli i wlekli line do gory wypadaly, ale droge konczyli.
Bylo to 3 x gorsze niz zywiec, a patrzacy z dolu dostawali pikawy serca.
I to byl trening, i pokazanie mocy innym gdy nie mozna bylo inaczej.
Innych to kasowalo, niektorych drog w tym stylu nikt po nich nie powtorzyl.
Znamy tez inne metody treningu, jak chocby chodzenie po znanej trasie z ciezkim plecakiem, ciezarkiem czy w starych kapciach.
Tylko czy ten styl, prywatny sposob treningu, trzeba nazywa?:
Pomysl, by asekurowac sie tam, gdzie asekuracja w 100 procentach nie dziala (spada na glebe), do nich nalezy.
Pomysl, by miec wedke ale cwiczyc jakby wspin z dolem, to tez tylko i wylacznie sposob treningu, nie cel czegokolwiek.
Przeciez zla jakosc tych wpinek jest dla wspinacza absoloutnie bezkarna, nazwanie i wyroznienie takiego stylu zamuli przekaz, bo potem ktos wepnie dwa ekspresy i wymieni styl "prawie RP" i rzekomo lepszy od wedki.
Pozdr
GG