abstrahując od głównego nurtu, w jaki9m potoczyła się dyskusja (....jak można.... czysta głupota....gdzie....etc), wróciłbym do pytania szanownego ben moona: kim był denat?
mnie nasuwa się kilka refleksji
jeśli był "pełnoprawnym taternikiem", to pół biedy (szkoda człowieka jak zawsze)
jeśli nie był, to wypadek ten przyczyni się pewnie do medialnego szumu w sprawie sławetnego rozporządzenia PZA i dostarczy jej argumentów za (widziałem onegdaj tabelkę z zestawieniem "wypadków alpinistycznych" ludzi z i bez papirów; służyła jako argumentacja za obowiązkowymi szkoleniami, kartami....etc)
możliwa jest też sytuacja że nie miał karty, a któryś z "żywych" ją posiada - i zaczynają się schody....; może zaistnieć sytuacja, że rodzina denata zacznie się domagać odszkodowań (vide afera ze Szpiglasem i rozhisteryzowanym Ojcem); co obowiązujące rozporządzenie może ułatwić (jest tam coś o zabieraniu niedoświadczonych na wspin - jeśli takiego zagrożenia nie ma to prosze o sprostowanie, kamień spadnie mi z serca);
ja od pewnego czasu zabezpieczam się nawet jak jadę w skały (nie mówiąc o Tatrach); moi partnerzy (a wspinam się ze stałymi) podpisują mi oświadczenie, oświadczenie żonatych parafują także żony; możecie się śmiać z biurokracji, ale kolega może być/jest w porządku, ale jego ojciec/matka będąc w szoku już niekoniecznie...........warto rozważyć
pozdr
ps. ben mooni powinieneś wiedzieć coś o denacie, przecież też jesteś z Łorsoł (jak się dowiesz szczegółów daj znać, może być na priva)