Nie moge powiedzieć, zeby twój głos w tej dyskusji pozytywnie mnie nastroił. Wynika z niego, że np. w GiA lepiej nie bedzie, bo:
- nie masz forsy dla stada dziennikarzy
- lud górski jest złośliwie tajemniczy i unika rozgłosu
- nie masz czasu ani mozliwości bywać tam gdzie się coś dzieje i zbierać informacji
- przecież możemy sami o sobie pisać
To takie krótkie podsumowanie żeby łatwiej było mi sie odnieść.Wynika też jasno, że tak właściwie to ciągniesz sam ten biznes, kasy z tego nie ma, a to co istnieje to dzieki twojej pracy i uporowi i dobrze, że chociaz tyle. I jeśli tak jest (a z pewnością wiesz co mówisz) to szacuneczek, i nie mamy o czym dyskutować.
Ale wydaje mi się, że skoro na rynku pojawiają się nowe tytuły (mamy ich już kilka) to nie tylko emocjonalne zaangażowanie w tematyka wspinaczkową i szczera chęć tworzenia wspólnego dorobku przyciągają ludzi i przede wszystkim pieniądze niezbędne do wydawanie czegokolwiek.
Bo jeśli przyjmiemy, że faktycznie wszystkie pozycje traktujace o wspinaniu ukazują się wysiłkiem społecznym garstki zapaleńców, to faktycznie trudno zbyt wiele wymagać. Wypuszczają fuszerę, bo brak środków i możliwości, a do tego nikt im za to nie płaci. Jak za starego systemu. Ale czy tak faktycznie jest? Liczę, że ktoś mi podpowie.
A tak z zupełnie innej beczki. Ile kosztuje zebranie wiadomosci z internetu, wykonanie kilku telefonów czy maili? Twierdzę, że to nie jest tak, że wspinacze podpytywani o jakies info odgryzają sobie od razu język w akcie desperackiej obrony swojej prywatności. Jasne, że nie wszyscy wysyłają raport ze swoich przejść, co tydzień do wszystkich redakcji. I nie wszystkie pojawiające sie wokół wspinania problemy i zjawiska chcą się same opisać i wysłać do tych redakcji. Ale mam rozumieć, że w takim razie zganimy to na ich niekooperatywność? Czekam na kolejną podpowiedź.
Oczekujący na podpowiedzi i dalszą ciekawą wymiane poglądów
Kierownik