Coś w tym jest.. To prawdopodobnie skutek przesuwania granic ryzyka wraz z doświadczeniem.
Moja "kabalistyczno-pesymistyczna" obserwacja idzie jeszcze dalej. Zwróciłem uwagę, że prędzej czy później Góry upominają się o osoby wcześniej "cudownie ocalone". Przykładów bez liku.