>
> Zgodzę się. Moim zdaniem szkolenia tatrzańskie
> robione w innych rejonach niż Tatry są znacznie
> mniej wartościowe. Jeśli chodzi o samą
> technikę to może nie jest trudno o substytut
> środowiska, ale kursant w takich np. Dolomitach,
> traci (a właściwie jej nie zyskuje) całą
> wiedzę związaną logistyką, topografią i taką
> po prostu praktyczną wiedzą n/t Tatr. Ktoś
> powie, że tę wiedzę można łatwo uzupełnić.
> Owszem, ale spora część osób nie wspina się
> czynnie po ukończeniu kursów, a wśród nich są
> tacy, którzy tłumaczą to
> nieznajomością/brakiem pewności w Tatrach.
Można też na to spojrzeć z drugiej strony - kursant wyszkolony tylko w Tatrach traci (a właściwie jej nie zyskuje) całą wiedzę związaną logistyką, topografią i taką po prostu praktyczną wiedzą n/t Dolomitów (czy innych gór). Ktoś powie, że tę wiedzę można łatwo uzupełnić. Owszem, ale spora część osób po ukończeniu kursów, wspina się tylko w Tatrach, a wśród nich są tacy, którzy tłumaczą to nieznajomością/brakiem pewności w innch górach niż Tatry;)
I na poważnie - nie odnosząc się zupełnie do nazewnictwa i jakości poszczególnych ofert - moim zdaniem kursant, który przejdzie PORZĄDNY kurs wspinaczkowy w GÓRACH (a nie w wielowyciągowych skalkach) - poradzi sobie czy to w Tatrach, czy w Dolomitach czy innych górach nielodowcowych.
pzdr
jodlosz