Ja po skonsumowaniu w Popradzkim plesie gulaszu, po całodniowym wspinie, następnego dnia nie wychodziłem z domu, z wiadomego powodu. Coś mi nie pasował jak jadłem, ale wiadomo, człowiek głodny wszystko zje. Popchnąłem bronkiem, ale nie pomogło. Od tej pory nie jem tam nic, poza zupą chmielową.
Widze że w takim razie moją czarną listę muszę poszerzyć też o inne schrony.
A może ktoś napisze gdzie można dobrze zjeść? Do niedawna stawaliśmy po wspinie w burym misiu, ale kumpel też tam raz przechorował. Straszna cienizna z dobrymi knajpami.