AndrzejZ Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> To "nieschodzenie z grani" tak na prawdę nie
> miało żadnego znaczenia. Graniowicze albo mieli
> "grupę wspierającą", która im wynosiła na
> grań żarcie, wodę etc. (co było znacznie
> wygodniejsze i mniej męczące niż dymanie w
> dół i z powrotem po wodę!!) - taką grupę
> miał też Żurek w 1975 roku, albo też sami
> wcześniej robili sobie na grani "składy" z
> żywnością i piciem (tak było w przypadku
> Cywińskiego).
Jasne, o tych wszystkich patentach słyszałem. Ale według np. tej stronki [
tatry.z-ne.pl] były też przejścia bez pomocy z zewnątrz i składów na grani, najbardziej honorne, jak rozumiem. Czyli bez dymania po wodę raczej się nie obywało. Chyba, że niebiosa obficie nią raczył wspinaczy.
Pozdrawiam,
Hugo.