makar Napisał(a):
> Choć ja woziłem w skały tylko zbiorniczek z
> palnikiem z "breżniewki". Mieścił się do
> czajniczka. Palenisko ustawiałem z kamieni.
A co to jest "breżniewka"?
Kojarzy mi się taki zestaw aluminiowych menażek,
mieszczących się kolejno jedna w drugiej.
Ta najbardziej zewnętrzna stanowiła regulowaną
osłonę przeciwwietrzną. Z kolei do najbardziej
wewnętrznej wchodził czajniczek, a do czajniczka
mieściła się mosiężna "palniko-lampka" na denaturat.
Tym pseudo-palnikiem dało się nawet zagotować
wodę, ale dość wrażliwe to było na warunki
i rodzaj denaturtu. Poza tym menażki były
ze strasznie kiepskiego stopu aluminium (jeśli
w ogóle był to jakiś stop). Jedna z nich zaczęła
mi po kilku użyciach przeciekać :-) Okazało się,
że miała dziurkę na wylot w dnie, o średnicy nie
większej niż pół milimetra, i skomplikowanym
kształcie (nie było przez nią widać światła,
bo "tunel" był zawinięty, jak jakaś krasowa
dziura w wapieniu).
Dzięki nauce wylatujemy w kosmos,
dzięki religii wlatujemy w budynki.