Piszę tego posta z przykrością, bo chcąc nie chcąc przyłączam się tym samym (przynajmniej częściowo) do lewaków. Ale trudno, ważniejsza jest prawda. A prawda jest taka, że Kościół katolicki jest organizacją, która posługuje się gumową logiką.
Dla Kościoła gumki są złe, bo stoi to w sprzeczności z postulatami życia w czystości. Doprawdy, zdumiewająca logika! Tu z góry zakłada się, że @#$%& ubrany w kawałek gumy z konieczności musi nurzać się w morzu cip. Mędrcy z Watykanu nie biorą pod uwagę trywialnej wydawałoby się możliwości, że guma może być stosowana jako środek antykoncepcyjny w małżeństwie. Idąc tym tropem samego kutasa trzeba by uznać za byt, z którym dobry katolik pogodzić się nie może.
Jest jednak jeszcze jeden watykański trick: guma jest niedozwolona, bo nie jest metodą naturalną. To ci dopiero konstrukcja myślowa! Naturalny jest termometr w cipie, natomiast guma już nie! Zdumienie ogarnia myślącego człowieka, bo przecież wiadomo, że tzw. metody naturalne nie są naturalne w tym sensie, że były oczywiste. Są one zdobyczą medycyny. Gdyby rozumieć "naturalny" tak, jak się przyjęło, to metody naturalne stosują zwierzaki. Metoda naturalna powstała dzięki przebadaniu niezliczonej ilości kobiet, które rozwierając nogi oddawały swoje ciało ginekologowi do badania. I to jest metoda naturalna?!?
Oczywiście nie można zarzucać Kościołowi, że promuje czystość albo samą metodę naturalną. Ma do tego prawo. Jednak mówienie, że poczciwa guma jest nie do zaakceptowania dla katolika to coś więcej. To dowód, że myślący człowiek nie może być katolikiem. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z powiedzeniem, że myślący człowiek nie może wierzyć w Boga. Nie może być katolikiem, bo sama struktura Kościoła zakłada dyktat w kwestiach, w których w istocie Kościół nie ma kompetencji się wypowiadać. Arbitralne uznanie jednej antykoncepcji za naturalną, a innej nie, jest tego przykładem. Struktura Kościoła jest taka, że rownie dobrze Kościół mógłby zakazać (katolikom) oglądania telewizji.
Każdy myślący człowiek powinien zrewidować swoje stanowisko w kwestii katolicyzmu.
Powyższe nie jest bynajmniej krytyką chrześcijaństwa. Podkreślam to z całą mocą. Nie jest to również krytyka lewacka. Nie jest to również postulat walki z Kościołem. Na płaszczyźnie politycznej Kościół postrzegam jako sojusznika w walce z wrogiem nr. 1 czyli właśnie lewactwem. Ogólnie Kościół robi zapewne więcej dobrego niż złego. Jednak wiara, że Jan Paweł II i każdy jego następca jest nieomylny w sprawach wiary (gdy sprawami wiary okazuje się być guma), że rzeczywiście jest bożym namiestnikeim jest dla mnie zdumiewająca i nie do przyjęcia dla rozumu.