Jedną uwagę chciałbym wtrącić, dry tooling to nie jest żadna napierdalanka w skałę, jeśli ktoś tak twierdzi to można przypuszczać iż nie wie na czym polega klasyczne wspinanie zimowe. W dry toolingu dziabek nie wbija się w skałę tak jak w lód, tylko się zachacza na krawadkach, ząbkach, wkłada w ryski.
Oczywiście zgadzam się z tym, że są osobnicy, którzy próbują wbijać dziabki w litą skałę bowiem sam coś takiego widziałem, ale to nie jest powód aby uogólniać. Jeśli ktoś zakłada, że dry tooling to to samo co hakówka, to zapraszam na drogi dry tool'owe. Poza tym ładnych parę lat temu ślusarstwo była jedyną techniką umożliwającą pokonywanie pewnych fragmetnów ścian, jednak z czasem okazało się, żę puszcza klasycznie - mam na myśli wspinaczkę letnią. Podobnie sytuacja wygląda w warunkach zimowych. Wspinaczka ewoluuje, rozwija się, wyciągi na dużych ścianach, które trzeba było pokonywać w ławach - niejednokrotnie wiele godzin - obecnie zaczynają być przechodzone szybko i sprawnie stosując dry tooling. Oczywiście niezbędna jest do tego typu wyczynów wielka psycha. Takie probelmy w Tatrach Zachodnich jak BUM CYK CYK, TOMBE DE LA NEIGE, BAD JACK, BEZ ALE, KLEPSYDRA, LISTA OBECNOSCI stanowiły przełom w klasycznej wspinaczce zimowej. Na żadnej z tych dróg nie uświadczy się komfortowej asekuracji, wręcz przeciwnie. Więc myślę, za nim ktoś kogoś zaatakuje, może lepiej by było aby sam spróbował tego co neguje.
Pozdrawiam
Grzegorz Mikowski